04.2020


Drewno

Mieszkamy na wsi, dom ogrzewamy drewnem lub węglem. Na początku roku udało mi się załatwić z lasu drewno po bardzo niskiej cenie. Warunek był taki, że mam to drewno przygotować sobie sam. Polega to na tym, że ekipa, która ścina drzewa w lesie zabiera pnie, a gałęzie pozostawia. Trzeba to po prostu posprzątać. Uzyskane w ten sposób drewno układa się na kupkach i później po opłaceniu można je wywieźć. Jeździłem więc do lasu z rodziną i przygotowywałem te kupki. Zajęło nam to ok. miesiąc. Gdy uzbierałem już tyle, ile było mi potrzeba na całą zimę, pojechałem do leśnika aby za nie zapłacić. Niestety okazało się, że z powodu pandemii koronawirusa sprzedaż drewna jest wstrzymana do odwołania. Zmartwiło mnie to bo nie dość, że drewno już było gotowe do wywiezienia, to w dodatku akurat w tym czasie sąsiad zaoferował mi pomoc w transporcie. Leśnik zaproponował, abym zadzwonił za tydzień. Zadzwoniłem, nadal sprzedaż była odwołana. Po kolejnym tygodniu leśnik poinformował mnie, że od piątku sprzedaż drewna będzie przywrócona. Pojechałem z samego rana aby uregulować należność, a sąsiad czekał z traktorem gotowym do wyjazdu. Pojechaliśmy, załadowaliśmy i wieźliśmy dwie przyczepy drewna. Po drodze wynikły kłopoty z traktorem, nie chciał podjechać z dwoma przyczepami pod górę. Musieliśmy odczepiać przyczepy i po jednej wciągać na górę. W końcu udało się jakoś dojechać do domu.

Gdy rozładowaliśmy przyczepy byłem bardzo zmęczony. Chciałem pojechać jeszcze raz i mieć to z głowy (pozostały jeszcze dwie przyczepy drewna w lesie) ale nie miałem siły. Nie dość, że byłem zmęczony to jeszcze był to piątek. Nie lubię robić takich rzeczy w piątek bo bardzo często pojawiają się nieprzewidziane problemy. Tak więc nie chciałem już jechać drugi raz. Sąsiad mnie jednak namówił. Pojechaliśmy, załadowaliśmy i wracamy. Gdy do domu pozostało jeszcze ok. 1,5 km zaniepokoiło mnie koło od jednej z przyczep. Nie dość, że kiwało się na boki to jeszcze wydawało dziwne dźwięki. Zatrzymaliśmy się. Okazało się, że urwały się trzy śruby trzymające koło, a pozostałe dwie są luźne i lada chwila też się urwą. Włos zjeżył mi się na głowie. Gdyby koło odpadło, przyczepa z drewnem by się przewróciła i moglibyśmy spowodować wypadek. Na tym odcinku samochody mijały nas dosyć szybko. Nie dało się jechać dalej w takim stanie. Zostawiłem sąsiada z traktorem na drodze i poszedłem do domu po narzędzia i śruby. Naprawiliśmy koło i dojechaliśmy do domu. Na podwórku odczepiliśmy przyczepy i sąsiad pojechał do domu. Nie miałem już siły aby rozładowywać drewno. Byłem wykończony. Po ok. godzinie sąsiad zadzwonił, że w telewizji podali informację o zakazie wejścia do lasów państwowych. Od jutra…


Grzegorz