12. 1998

Mieszkanie na wsi

Marzeniem naszej młodej rodziny było aby zamieszkać na wsi. Jednak między marzeniami a rzeczywistością istnieje przeważnie głęboka przepaść. Mieszkaliśmy od kilku miesięcy w małej kawalerce na trzecim piętrze przy ruchliwej ulicy w Kołobrzegu. Jedynym miejscem, gdzie mogliśmy być na łonie natury był balkon.

Mieszkanie nie było naszą własnością - było to mieszkanie kwaterunkowe, więc nie istniała możliwość sprzedania go. Nasze dochody również nie pozwalały na odłożenie żadnej kwoty na zakup jakiegokolwiek mieszkania.

Marzyliśmy więc sobie, że kiedyś oderwiemy się od tego miejskiego zgiełku. Tak bardzo pragnęliśmy dać naszym dzieciom możliwość wzrastania z dala od miasta, bliżej natury. Nasze dzieci bawiły się na podwórku wśród pobitych butelek, hałasu i smrodu spalin samochodowych. Nie podobało nam się to. Nasz niepokój jeszcze bardziej stawał się dotkliwy, gdy dowiedzieliśmy się, że w Szkole Podstawowej, do której od września miała iść nasza siedmioletnia córka rozprowadzane są narkotyki. Byliśmy przerażeni i bezsilni.

Po kilku miesiącach czytając lokalną gazetę natknąłem się na ogłoszenie: "zamienię mieszkanie własnościowe w Dygowie (12 km od Kołobrzegu) 54 m² z ogródkiem i garażem na mieszkanie w Kołobrzegu, może być kwaterunkowe". Nie mam zwyczaju czytać tego typu gazet, więc to Bóg musiał pokierować sprawami tak, że trafiłem na to ogłoszenie.

Pojechaliśmy obejrzeć to mieszkanie. Było super. Większe od naszego o około 20 m² i w dodatku własnościowe. Bardzo nam się podobało to mieszkanie do momentu, kiedy właścicielka oświadczyła, że chciałaby od nas dopłatę. Tego można się było spodziewać. Wartość obu mieszkań była zupełnie inna. Nie mieliśmy żadnych pieniędzy, więc oświadczyliśmy pani, że mieszkanie nam się podoba, ale dopłata nie wchodzi w grę. Pojechaliśmy do swojego domu.

Na drugi dzień dzwoni właścicielka mieszkania. Czy jesteście państwo zainteresowani mieszkaniem? Odpowiedzieliśmy że tak, ale nie mamy pieniędzy na dopłatę. Ku naszemu zaskoczeniu pani zgodziła się na zamianę bez dopłaty. I tak w przeciągu kilku dni staliśmy się właścicielami mieszkania w Dygowie.

Byliśmy bardzo szczęśliwi i długo nie mogliśmy się otrząsnąć. Nie wydaliśmy ani złotówki i mieliśmy swoje wymarzone mieszkanie na wsi.

Chwała Bogu.

Grzegorz